Wszyscy jesteśmy wykluczeni! Wszyscy jesteśmy wykluczeni!
182
BLOG

Krzysztof Głomb: IT-JAZZ, MILIARDY I BRAKU STAN

Wszyscy jesteśmy wykluczeni! Wszyscy jesteśmy wykluczeni! Polityka Obserwuj notkę 9

Trzydzieści osiem milionów ludzi, w tym prawie połowa Internautów. Największy kraj na wschód od Łaby, gdzie rynek IT rośnie i to szybko (o 25% w 2007 roku). Nasi studenci wygrywają  światowe turnieje programowania. A do tego perspektywa kasy po uszy, bo przecież zrzucili się na nas bracia z UE, a my dołożymy swoje. Informatyczny raj - żyć, nie umierać. I tak przez siedem lat. 

Kasy jest więcej niż dość - 14 mld unijnej gotówki. Nigdy tyle nie mieliśmy i mieć nie będziemy. Nigdy jeszcze nie mogliśmy marzyć na jawie, że postawimy na nogi publiczne inwestycje w IT, które spowodują że Polak wobec administracji poczuje się jak Austriak, Anglik czy Fin. To znaczy poczuje się super: gdy będzie chciał i umiał to większość spraw załatwi sobie przez Internet. Nigdy też nie starczało na systemy informatyczne, dzięki którym lekarze mogliby skuteczniej nas leczyć, a przy okazji racjonalnie wydawać nasze składki i doradzać nam w Internecie jak żyć zdrowo. Byłoby dość i na dostęp do Internet na wsi, i na superkomputery dla nauki, i na zdalne nauczanie przez Internet (np. języka polskiej dzieci emigrantów na Wyspach). Słowem na całą tę e - nowoczesność, jaką w Polsce na razie oglądamy głównie w telewizji.                                                        

W latach 2007-2013 na projekty informatyczne rząd powinien wydawać rok w rok słownie siedem (!) razy tyle, co w ostatnich, a samorządy w regionach - uwaga: cztery razy.  Nie do wiary, ale macie jazz - pozazdrościł mi kilka dni temu w Cardiff angielski spec od rozwoju regionalnego – perfect, będziecie potrzebować armii ludzi do projektów, która pociągnie administrację, bo przecież jasne że ona nie jest od tego. Budżet to jeszcze nic, liczy się i kosztuje to, co ludzie mają w głowach.  No tak mój drogi Simonie, masz rację. Kasa u nas jest, ale armii nie widać. Zatruły nam głowy obietnice taniego państwa i chcemy wydawać miliardy siłami, które nie wystarczyły na sensowne spożytkowanie ledwie setek unijnych milionów na projekty IT w ostatnich  latach, więc się na robotę w Polsce nie załapiesz. I nie dowiesz, że to przecież przez niekompetencję i nieodpowiedzialność pewnego wiceministra skarlał superważny dla rozwoju usług online projekt PESEL2. Że w regionach urzędnicy kupili sobie piękne komputery do pisania dwoma palcami, które starczą na trzy lata, zamiast zrobić coś naprawdę dla ludzi. 

Tu i teraz grozi nam zatem - i to ze stokrotną siłą - marnotrawstwo środków na projekty IT, wynikające choćby tylko z deficytu speców zahartowanych w bojach projektowych na europejskim poziomie i z mizernej kreatywności kadr sektora publicznego w Polsce. A przecież na nich problem się zaczyna a nie kończy. Administracja sama nie da rady - to pewnik. Więc gdzie szukać w Polsce tych agencji publicznych - wyspecjalizowanych i niezależnych od bieżącej polityki , realizujących w imieniu władz projekty informatyczne? Gdzie to, co Anglicy nazywają delivery system - nowocześnie pomyślana kombinacja odpowiednich zasobów wiedzy, kreatywnej kadry, konsensusu partnerów, transparentności działań, realistycznego harmonogramu i silnego przywództwa niezbędna dla skutecznej realizacji wielkiego programu rozwoju kraju dzięki inwestycjom w IT?   

Nigdzie. Nie ma. Braku stan- jak śpiewa  Zakopower.  

Zróbmy coś z tym panie i panowie. Dziś wciąż mamy czas na porządne postawienie spraw na nogi. A za dwa lata będziemy ganiać w piętkę. 

Krzysztof Głomb  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka